Czy kiedykolwiek czułaś, że w pracy jesteś lwicą sukcesu, a w życiu uczuciowym… potykasz się o własne emocje? Jeśli tak - poznaj Emilię główną bohaterkę „Heksy” Ady Kussowskiej. I odrazu Cię ostrzegam: to nie jest kolejna przewidywalna komedia romantyczna. To jazda bez trzymanki z kobietą, która zamiast różdżki dzierży… cięty język i perfekcyjnie skrojony plan marketingowy.


Emilia Celner - śląski temperament, język ostry jak brzytwa i energia, którą można by zasilić małe miasto. W pracy nie ma dla niej rzeczy niemożliwych - potrafi ogarnąć każdy projekt, nawet z zamkniętymi oczami. Ale gdy chodzi o sprawy sercowe… tu zaczyna się prawdziwa magia (i chaos). Jedna noc z tajemniczym nieznajomym to miała być tylko iskra. A potem bum - nieznajomy znika, a na horyzoncie pojawia się Konrad Rzepecki. Ten sam mężczyzna, który może zniszczyć jej karierę, nerwy i… serce.


„Heksa” to książka, którą czytałam z nieustającym bananem na twarzy. Bo Emilia to postać, której nie sposób nie pokochać - autentyczna, zabawna, neurotyczna i pełna wewnętrznych kontrastów. Ma w sobie coś z czarownicy - nie tej z bajki, ale tej nowoczesnej: kobiety, która potrafi rzucać uroki spojrzeniem i odpalić emocjonalne petardy jednym zdaniem. A jej myśli? Jakby ktoś włożył do mojej głowy mikrofon i nagrał wszystkie wewnętrzne monologi, które mam na co dzień - tylko podkręcone na maxa i z dużą dawką śląskiego pieprzu.


Ogromnym atutem tej historii są dialogi. Błyskotliwe, szybkie, naszpikowane humorem i sarkazmem. Szczególnie te między Emilią a Konradem - relacja love/hate w najlepszym wydaniu. Między nimi iskrzy od samego początku, ale autorka nie idzie na skróty. Zamiast schematycznej romantycznej drogi mamy emocjonalną przepychankę, w której obie strony nie chcą się poddać, a jednocześnie nie mogą przestać o sobie myśleć.


Ada Kussowska po raz kolejny udowadnia, że zna się na rzeczy. „Heksa” nie jest przesłodzoną bajką o księciu na białym koniu - choć i taki się tu przewija - ale przede wszystkim opowieścią o kobiecie, która musi nauczyć się ufać samej sobie. I choć książka bawi, wzrusza i daje ogrom rozrywki, to między wierszami przemyca bardzo ważny przekaz: że największą magię mamy w sobie. Tylko trzeba się nauczyć z niej korzystać.


Nie mogę nie wspomnieć o Malwinie - przyjaciółce Emilii, która jest jak ciepły koc i kieliszek prosecco w jednym. Ich relacja to kwintesencja kobiecej przyjaźni, która nie ocenia, tylko wspiera - nawet gdy życie wali się na głowę, a szefowa rzuca kłody pod nogi.


Czy „Heksa” ma minusy? Jeśli już, to jeden - zbyt szybko się kończy. Chciałabym jeszcze dłużej poobserwować Emilię w jej żywiole. Ale może to właśnie największy komplement - zostawia po sobie apetyt na więcej.


Ocena: 9/10 - bo „Heksa” to bardzo dobry rom-com w książkowym wydaniu. Z charakterem, ciętym językiem i świetną główną bohaterką. Idealna na poprawę humoru, ale też do złapania oddechu i spojrzenia na siebie z większym luzem. Nie jest przełomowa, ale zostaje w głowie - a to dziś naprawdę dużo.


Współpraca reklamowa | Wydawnictwo Zysk i S-ka




 

Brak komentarzy: