Czy można nauczyć się kochać siebie, kiedy twoje własne ciało zdaje się być twoim największym wrogiem?
„Epi. Nie pozwól mi upaść” Katarzyny Wycisk to książka, która łamie serce i składa je na nowo - z większą czułością, wyrozumiałością i świadomością, że siła nie zawsze objawia się w spektakularnych gestach. Czasem największym bohaterstwem jest po prostu wstanie rano z łóżka, gdy ciało odmawia posłuszeństwa, a głowa podsuwa najczarniejsze scenariusze.
Poznaj Lenę. Dziewczynę, która miała plany, pasje i ludzi, na których mogła liczyć. Dopóki ona nie przyszła - Epi. Choroba, która pojawiła się bez zaproszenia i zabrała więcej, niż można opisać. Przyjaciół, chłopaka, poczucie bezpieczeństwa, kontrolę. Lena zostaje sama z diagnozą, lękiem i z książkami fantasy, które stają się jej bezpieczną przystanią. Zwłaszcza te pisane przez tajemniczego Kaja - autora, który nie tylko tworzy światy, ale też nieświadomie trzyma ją przy życiu.
A potem pojawia się Alek. Z pozoru facet z plakatów: tatuaże, luz, urok, życie pełną piersią. Ale tylko z pozoru. Bo jego wnętrze to obraz po przejściu huraganu: alkoholizm w rodzinie, przemoc, bagaż doświadczeń, który powinien udźwignąć dorosły, nie dziecko. Czy ktoś taki może jeszcze wierzyć w miłość?
To, co łączy Lenę i Alka, nie jest proste. Nie jest też klasycznym romansem, który rozgrzeje cię w zimowy wieczór i pozwoli zapomnieć o świecie. To relacja pełna niepewności, niedopowiedzeń, lęków, ale i niesamowitej czułości. Takiej, która nie krzyczy, tylko pozwala być. I to właśnie dlatego tak mocno zapada w serce.
Największą siłą tej książki jest prawda. Kasia Wycisk nie udaje - sama choruje na epilepsję i przenosi na papier swoją codzienność, z całą jej kruchością, strachem i siłą. To nie tylko edukacyjny element - to most między światem zdrowych a światem tych, których ciała żyją na innych zasadach. Pokazuje, jak wygląda życie „po ataku”, jak wygląda strach przed upadkiem - nie tylko dosłownym, ale też tym życiowym. A mimo to, nie pozwól mi upaść nie tonie w mroku. Jest wzruszająca tam, gdzie powinna, ciepła tam, gdzie serce tego potrzebuje.
Dodatkowo - ogromny szacunek za sposób, w jaki autorka ukazała DDA, alkoholizm i przemoc. Bez szantażu emocjonalnego, bez szufladkowania i demonizacji. Tu nie ma czarno-białych podziałów. Tu są ludzie - ze swoimi ranami, mechanizmami obronnymi, próbami ucieczki. Alek nie jest „złym chłopcem z przeszłością”. Jest człowiekiem, który próbuje się poskładać i jednocześnie nie skrzywdzić nikogo po drodze.
Czy ta historia złamała mi serce? Tak. Czy dała nadzieję? Jeszcze więcej. To jedna z tych książek, które czytasz ze ściśniętym gardłem, ale jednocześnie nie chcesz, żeby się skończyła. Po prostu chcesz z nimi być. Przy Lenie i Alku. Przy ich słabościach, śmiechu, pierwszym dotyku dłoni, pierwszym „jestem”.
Nie znajdziesz tu dramatów dla samego dramatyzmu. Nie znajdziesz przerysowania. Znajdziesz prawdziwe życie, które boli - ale i koi.
Oceniam „Epi. Nie pozwól mi upaść” na 10/10. Nie za temat, nie za wzruszenia. Za prawdę. I za to, że ta historia nie pozwoliła mi upaść - ani jako czytelnikowi, ani jako człowiekowi.
Współpraca reklamowa | Wydawnictwo KDW





Brak komentarzy: