Czy można zbudować nowe życie, nie będąc do końca sobą? A jeśli ta nowa wersja przynosi spokój - czy prawda w ogóle ma jeszcze znaczenie?


Są książki, które przychodzą nieproszone, a zostają na długo. Takie, których bohaterowie mogliby siedzieć z nami przy kuchennym stole, z kubkiem herbaty, milcząc w zgodzie i porozumieniu. „Cassi” Johanny Swanberg to właśnie taka opowieść - o kobiecie zmęczonej światem, która pewnego dnia mówi dość. I choć nie znajduje gotowych odpowiedzi, to zaczyna zadawać właściwe pytania.


Cassi to bohaterka po przejściach. Zrezygnowana, przytłoczona, samotna. Pracuje fizycznie, nie widząc w tym sensu. Każdy dzień przypomina poprzedni - monotonny, znieczulany winem z kartonu i pogłębiającym się brakiem nadziei. Kiedyś zarządzała renomowaną restaurację, była częścią świata, miała przyjaciół. Teraz ma tylko psa. I poczucie, że wszystko, co dobre, już się wydarzyło.


To, co poruszyło mnie najbardziej, to sposób, w jaki Swanberg oddaje ten cichy bunt. Cassi nie krzyczy, nie rzuca się dramatycznie na oślep. Ona... odpuszcza. Spakowanie rzeczy i wyjazd na wieś nie jest rewolucją. To raczej desperacka próba ratunku, szukanie azylu w miejscu, gdzie nikt jej nie zna, niczego od niej nie oczekuje.


A potem - dzieje się coś zupełnie nieoczekiwanego.


Bohaterka zostaje omyłkowo wzięta za duchową przewodniczkę. I zamiast to wyprostować... wchodzi w tę rolę. Prowadzi zajęcia z jogi, eksperymentuje z kamieniami energetycznymi, improwizuje sesje terapeutyczne. Robi to nieporadnie, ale z serca - i okazuje się, że właśnie to serce przyciąga do niej ludzi. W tym wszystkim nie ma kalkulacji. Jest zmęczona kobieta, która po raz pierwszy od dawna czuje się potrzebna.


„Cassi” to książka, która nie sili się na moralizatorstwo. Nie próbuje udowadniać, że szczęście jest na wyciągnięcie ręki, jeśli tylko „pozytywnie pomyślisz”. Przeciwnie - to opowieść o tym, że czasem trzeba się zgubić, by się odnaleźć. Że nie każda zmiana wygląda spektakularnie. I że bywają momenty, kiedy udawanie może być pierwszym krokiem do prawdy.


Czy Cassi buduje życie na kłamstwie? A może na pragnieniu bycia kimś lepszym, choćby przez chwilę?


W tej historii każdy znajdzie coś dla siebie. Przypadkowe relacje, które nagle okazują się najważniejsze. Milczące wsparcie. Spojrzenie psa, który wie więcej niż niejeden człowiek. I dom, który choć zrujnowany, staje się przestrzenią do odbudowy - siebie, zaufania, wiary, że można inaczej.


To również książka o wolności od oczekiwań. Od społecznych ram, od „muszę”. Cassi żyje w rytmie dnia i potrzeb, nie nakręca zegarka pod cudze harmonogramy. Zamiast tego wybiera ciszę, kontakt z naturą i niespieszność - coś, czego wielu z nas dziś tak bardzo brakuje.


Johanna Swanberg napisała powieść prostą, ale niezwykle emocjonalnie dojrzałą. Nie trzeba w niej fajerwerków. Siła „Cassi” tkwi w autentyczności. W bólu codzienności, w czułości, z jaką można siebie na nowo złożyć, i w pytaniu: „a co jeśli jeszcze nie wszystko stracone?”


Jeśli potrzebujesz książki, która nie będzie oceną, ale ramieniem do oparcia, jeśli chcesz usiąść z kimś, kto rozumie - sięgnij po „Cassi”. 


Ocena 8/10


Współpraca reklamowa |  Wydawnictwo Wielka Litera





Brak komentarzy: