Zastanawiałaś się kiedyś, jak bardzo dzieciństwo i relacje z najbliższymi wpływają na nasze dorosłe życie?
Ja coraz częściej łapię się na tym, że wiele emocji, które noszę w sobie, ma swoje korzenie właśnie tam - w domu. I może właśnie dlatego „Zaplątana miłość” Karoliny Wilczyńskiej trafiła w moje serce tak mocno. To nie jest tylko opowieść o samotnej matce i zbuntowanej nastolatce. To historia o nas - kobietach, które próbują się odnaleźć między pracą, rodziną, własnymi oczekiwaniami a presją społeczną. I o tym, że czasem trzeba się zatrzymać… i dać sobie szansę.
Tamara ma czterdzieści lat, jest po rozwodzie, zawodowo ogarnia wszystko perfekcyjnie. Wychowuje Marysię - córkę, która wchodzi w trudny wiek, w którym słowo „mama” najczęściej brzmi jak pretensja. I choć Tamara stara się jak może, coraz bardziej czuje, że coś między nimi się rwie. A życie nie ułatwia sprawy - kampania wyborcza którą przygotowuje, nowe obowiązki, nieoczekiwane relacje. I ten zarzut, wypowiedziany publicznie - że promuje wartości rodzinne, a własną rodzinę zaniedbuje… Boli. Bo coś w tym jest.
Ale najbardziej poruszyło mnie to, co pojawia się później – Jagodno, sielskie i pachnące fiołkami, a w nim pani Róża. Ciepła, mądra starsza kobieta, która nie ocenia, nie naprawia nikogo na siłę, tylko… słucha. Rozumie. I podpowiada wtedy, kiedy trzeba - prostymi słowami, trafiającymi prosto w serce. To ona pokazuje, że miłość - nawet ta najbardziej poplątana - może zostać rozplątana. Nitka po nitce. Bez pośpiechu.
Czytając tę książkę miałam w oczach łzy. Bo trudno nie wzruszyć się, kiedy czyta się o matce, która wreszcie zaczyna rozumieć, że nie wszystko da się załatwić pieniędzmi i dobrymi intencjami. I o córce, która desperacko woła o uwagę, choć sama nie umie tego wyrazić. A między nimi przeszłość - bolesna, pełna niedomówień i niewyjaśnionych historii rodzinnych.
To nie jest książka, którą się „pochłania” w jedno popołudnie i odkłada na półkę bez refleksji. „Zaplątana miłość” to opowieść, która zostaje z tobą na dłużej. Wracasz do niej myślami wtedy, gdy kłócisz się z bliską osobą. Albo kiedy czujesz się samotna, choć obok ciebie ktoś właśnie siedzi. To powieść, która daje nadzieję, że zawsze można zacząć od nowa. Że każda relacja, nawet ta najbardziej splątana, ma szansę na nowy początek.
I wiesz co? Chyba każdy z nas potrzebuje swojej „babci Róży” - osoby, która poczęstuje konfiturą z fiołków i powie: „Każdy popełnia błędy. A największe popełniamy z miłości.”
Jeśli lubisz książki, które są jak plaster na duszę – sięgnij po tę powieść. A potem, jak ja, daj się wciągnąć w świat Jagodna. Może nawet poczujesz zapach konfitury… i zrozumiesz, że czasem najważniejsze rzeczy dzieją się tam, gdzie nikt nie patrzy - w sercu.
Ocena 8/10
Współpraca reklamowa | Wydawnictwo Skarpa Warszawska
Brak komentarzy: