Czy można naprawdę zaufać osobie, która zna wszystkie Twoje sekrety... ale sama nie istnieje?


Ashley Elston w „Wygrywa pierwsze kłamstwo” rzuca nas na głęboką wodę. I zanim zdążymy wziąć oddech, już toniemy w sieci kłamstw, iluzji i misternie utkanej tożsamości, która może się rozpaść w każdej chwili. 


Zanim przeczytałam pierwsze zdanie, przyciągnęła mnie okładka – prosta, a zarazem intrygująca, z tym klimatem amerykańskiego Południa, gdzie życie toczy się niby spokojnie, ale każdy cień może skrywać tajemnicę. Potem przyszedł opis i... przepadłam. Bo czy może być coś bardziej pociągającego niż historia kobiety, która istnieje tylko po to, by odegrać rolę życia – i to dosłownie?


Evie Porter nie istnieje. To nie tylko punkt wyjścia fabuły – to cały jej fundament. Nasza bohaterka, która dostaje od tajemniczego pana Smitha nowe nazwisko, nową przeszłość i precyzyjnie wyznaczony cel – Ryana – nie może pozwolić sobie na najmniejszy błąd. W przeciwnym razie nie straci tylko pracy – straci wszystko.


Z zewnątrz: idealne życie. Dom z werandą, partner jak z katalogu, sąsiedzi, którzy witają uśmiechem. A pod spodem? Chłodna kalkulacja, podsłuchy, kodowane wiadomości i przeszłość, która depcze po piętach. I kiedy wydaje się, że Evie ma wszystko pod kontrolą, pojawia się KTOŚ, kto zna jej prawdziwe imię. Ktoś, kto burzy całą misternie ułożoną iluzję jednym słowem. I wtedy zaczyna się wyścig – z czasem, z przeszłością i z własnymi emocjami.


Ashley Elston zaskakuje – i to nie raz. Jej debiut dla dorosłych to mieszanka thrillera szpiegowskiego, domestic noir i powieści psychologicznej. Tu nic nie jest czarno-białe. Evie to nie zimna manipulatorka ani bezmyślna wykonawczyni poleceń. To kobieta, która przez lata uczyła się przetrwania, odkrywając, że najbardziej niebezpiecznym przeciwnikiem bywa… własne serce. Im głębiej wchodzimy w historię, tym więcej dostajemy odpowiedzi – ale też coraz więcej pytań. Kim jest naprawdę? Czy kiedykolwiek była sobą? A może ta rola, którą właśnie gra, jest bliższa jej sercu, niż sama przypuszczała?


Konstrukcja powieści to prawdziwy majstersztyk. Retrospekcje przeplatają się z bieżącymi wydarzeniami, a każdy fragment układanki wskakuje na miejsce tuż przed kolejnym zwrotem akcji. I nie, nie jesteśmy w stanie wszystkiego przewidzieć. Nawet jeśli wydaje nam się, że już rozszyfrowaliśmy grę, Elston ma w zanadrzu jeszcze kilka kart. Te ostatnie rozdziały... wow. Dla takich finałów czyta się thrillery.


Nie będę ściemniać – „Wygrywa pierwsze kłamstwo” to jazda bez trzymanki. To książka, którą pochłania się na raz, bo nie da się jej odłożyć, dopóki nie pozna się prawdy. Albo chociaż tej wersji prawdy, którą Evie pozwala nam zobaczyć.


Jeśli lubisz historie, w których każda postać może być kimś innym, a każda relacja podszyta jest ukrytym motywem – nie wahaj się ani chwili. To powieść o zaufaniu, które może kosztować życie, o wolności, która bywa iluzją, i o kobietach, które potrafią przetrwać w najbardziej bezwzględnym świecie.


Zachwyci Cię, jeśli kochasz klimat „White Collar”, filmy szpiegowskie z twistem i narracje, w których trudno wskazać jednoznacznie „tych złych”. A może to właśnie lubię w niej najbardziej – że pokazuje, jak cienka bywa granica między prawdą a kłamstwem... i jak łatwo ją przekroczyć.


Z niecierpliwością czekam na kolejne thrillery od Ashley Elston!


Ocena 9/10


Współpraca reklamowa |  Wydawnictwo Zysk i S-ka




Brak komentarzy: