Czy miłość zakazana z definicji musi być tragiczna? A może to społeczeństwo odbiera jej prawo do szczęścia?


Są takie historie, które trzeba czytać powoli. Nie dlatego, że akcja toczy się leniwie - wręcz przeciwnie - ale dlatego, że z każdą stroną masz poczucie, że wchodzisz głębiej nie tylko w fabułę, ale w samą duszę bohaterów. Tak właśnie jest z „Ptakami ciernistych krzewów” - powieścią, która wzbudza emocje równie intensywne, co kontrowersje.


To epicka saga o rodzinie Clearych, rozciągająca się na dekady i kontynenty. Od surowej Nowej Zelandii po palącą australijską ziemię Droghedy. Ale na dobrą sprawę - to historia Meggie. Dziewczyny, która dorasta w cieniu matki emocjonalnie nieobecnej i ojca, który mimo swojej dobroci nie umie przytulić ani słowem, ani gestem. Meggie dojrzewa w świecie, który nie rozumie potrzeb kobiet. Jej uczucia są tłamszone, a pragnienia - z góry skazane na potępienie. Gdy więc pojawia się Ralph de Bricassart, młody ksiądz z ambicjami i rozdartym sercem - zaczyna się to, co nieuniknione. Zakazana miłość.


Nie, to nie jest klasyczny romans. Ta historia boli. Uderza dokładnie tam, gdzie nie chcesz być uderzony. Meggie kocha Ralpha przez całe życie, a on kocha ją… po swojemu. Czy to wystarczy, by uznać ich relację za piękną? Nie jestem pewna. Ale jestem pewna, że to jedna z najbardziej skomplikowanych i wiarygodnych opowieści o miłości, jaką czytałam.


Autorka nie daje ukojenia. Kiedy zaczynasz się przywiązywać do jakiegoś bohatera - ona zabiera go. Kiedy masz nadzieję na szczęście - ono przychodzi, ale w takiej formie, że nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać. Colleen McCullough stworzyła bohaterów z krwi i kości. Frank - bękart znienawidzony przez ojca, ale kochany przez matkę. Fee - kobieta, która przez jedno życiowe potknięcie zbudowała mur wokół własnych uczuć. A Meggie - rozpięta między tym, co jej wolno, a tym, czego pragnie.


Zaskakujące jest, jak dużo w tej powieści mówi się o poświęceniu. O wyborach, które są trudne i nieodwracalne. O tym, że czasem rezygnujemy z miłości nie dlatego, że jej nie chcemy - ale dlatego, że świat nam na nią nie pozwala. „Ptaki ciernistych krzewów” to nie tylko historia jednej zakazanej relacji - to też opowieść o tym, jak przeszłość i niespełnione pragnienia przenoszą się z pokolenia na pokolenie. Każdy z Clearych coś poświęca. Każdy coś traci.


Zdarzało mi się wściekać na bohaterów. Szczególnie na Ralpha, którego wybory momentami wydają się egoistyczne i tchórzliwe. A jednocześnie nie umiem go do końca potępić. On też jest ofiarą - nie Meggie, nie Kościoła, ale samego siebie.


Jeśli szukasz książki, która wciąga cię na dziesiątki godzin i zostawia z uczuciem pustki po ostatniej stronie - ta powieść jest właśnie tym. Nasycona emocjami, pięknie napisana i momentami wręcz bolesna w swoim realizmie. To książka, po której długo nie można sięgnąć po kolejną.


Ocena: 9/10 - minimalny minus za kilka narracyjnych dłużyzn i zbyt szybkie przeskoki czasowe w dalszej części książki - ale emocjonalnie to arcydzieło.


Współpraca reklamowa | Wydawnictwo Albatros





Brak komentarzy: