Co byś zrobiła, gdybyś obudziła się po dziesięciu latach, a Twoje miejsce w życiu - w rodzinie, w domu, w sercu bliskich - było już zajęte? Czy walczyłabyś o to, co utraciłaś… czy zaczęła od nowa?


Jakby jutra miało nie być” Moniki Wilgockiej to powieść, która stawia najważniejsze pytania o to, czym jest miłość, lojalność, rodzina i tożsamość. To historia, która z jednej strony chwyta za gardło, a z drugiej - niesie nadzieję, że nawet po latach ciszy można jeszcze raz zacząć mówić. I żyć. Po swojemu.


Alicja budzi się ze śpiączki po dziesięciu latach. Dziesięciu. Lat.

To nie jest tylko wybudzenie ze snu - to brutalne wrzucenie w rzeczywistość, w której nic już nie przypomina tego, co znała. Jej dzieci to niemal dorośli ludzie, mąż ma nową partnerkę, a dom, który kiedyś był jej marzeniem, dziś należy do kogoś innego. Alicja wraca do świata, który o niej zapomniał, choć ona wciąż pamięta wszystko.


Ta książka nie daje łatwych odpowiedzi, nie obiecuje bajkowego happy endu, choć gdzieś w tle tli się światło. Opowieść Alicji to powolne dochodzenie do siebie - nie tylko fizycznie, dzięki wymagającej rehabilitacji, ale przede wszystkim emocjonalnie. To kobieta, która nie godzi się na to, by być tylko wspomnieniem. Szuka swojej nowej wersji w świecie, który nie zostawił jej miejsca.


Wilgocka pisze cicho, subtelnie, ale mocno. Bez taniego dramatyzmu, za to z ogromnym wyczuciem. Nie robi z Alicji ofiary, ale też nie zakłada jej peleryny bohaterki. Pokazuje jej bezsilność, złość, samotność, determinację. Świetnie oddaje momenty, kiedy Alicja nie wie, czy bardziej pragnie odzyskać dawną rodzinę, czy raczej stworzyć coś zupełnie nowego. Gdy pojawia się uczucie do fizjoterapeuty - delikatne, ciepłe, pozbawione fajerwerków - to jak oddech po długim milczeniu.


Zabrakło mi może głębszego spojrzenia w relacje z dziećmi. One - tak ważne, wyczekiwane przez Alicję - pozostają trochę w cieniu. Podobnie jak mąż, który przez dekadę żył w zawieszeniu - chociaż jego nowa codzienność również zasługuje na uwagę. Być może celowo autorka postawiła nas wyłącznie po stronie Alicji, bo to jej perspektywa miała wybrzmieć najmocniej.


Ale wiesz co? To działa. Bo właśnie z Alicją najbardziej się zżyłam. To jej kibicowałam, to jej decyzje rozumiałam, nawet jeśli były chaotyczne. Jej siła, by znów być sobą - nie „żoną byłego męża”, nie „matką dorosłych dzieci”, ale sobą - to jeden z najmocniejszych punktów tej książki.


Wilgocka - choć to debiut - pisze z dojrzałością i wrażliwością. Zna ludzkie emocje, zna cienie codzienności, zna tempo, którego wymaga prawda. Nie spieszy się, nie przekonuje, tylko pozwala, by czytelnik sam zajął miejsce obok Alicji i przeszedł z nią ten trudny, bolesny, ale potrzebny proces.


Jakby jutra miało nie być” to książka o drugim początku. O tym, że nie da się nadrobić straconych lat, ale można nauczyć się żyć od nowa. Na innych zasadach.

To historia dla każdej kobiety, która kiedyś poczuła się zbędna, niewidzialna, niepotrzebna. I dla każdego, kto wierzy, że nigdy nie jest za późno, by się obudzić - nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim emocjonalnie.


Ocena: 8/10 - za intymność, spokój narracji, siłę emocji i nieidealną bohaterkę, która zostaje w sercu na długo.


Współpraca reklamowa | Wydawnictwo Filia




Brak komentarzy: