Czy zdarzyło Ci się kiedyś poczuć, że jakaś historia… brzęczy w Tobie jeszcze długo po przeczytaniu ostatniego zdania?
„Brzęczenie pszczół” Sofíi Segovii to powieść, która nie tylko opowiada historię - ona ją snuje, jakby była utkanym z miodu i pyłku opowieściowym kokonem. Pachnie ziemią po deszczu, lawendą suszącą się na słońcu, sokiem z dojrzałych pomarańczy i czymś jeszcze - czymś nieuchwytnym, co nosimy w sobie od dawna, choć nie umiemy tego nazwać.
To historia zaczynająca się w Linares, w północnym Meksyku, na tle rewolucji i pandemii grypy hiszpanki. Gdy stara niania powraca z gór, trzymając w ramionach niemowlę pokryte rojami pszczół, zaczyna się opowieść nie o cudzie, ale o tym, jak zwyczajne życie bywa najpełniejszym cudem. Simonopio, chłopiec milczący, zdeformowany, ale głęboko czujący świat, zostaje adoptowany przez rodzinę Moralesów i od tej chwili staje się kimś więcej niż tylko ich dzieckiem. Staje się duszą tej historii.
Segovia pisze z ogromną czułością i zmysłowością - jej język nie spieszy się, nie goni wydarzeń. Każdy rozdział to jak przystanek, w którym możemy się zatrzymać, poczuć zapachy, usłyszeć skrzypienie podłogi, zrozumieć lęki i nadzieje bohaterów. To powieść, która nie boi się milczenia. Simonopio przez większość czasu nie wypowiada ani słowa, ale jego obecność krzyczy - z miłością, lękiem, przeczuciem.
To książka o pamięci - tej osobistej i zbiorowej. Narrator, już dorosły, wraca do miejsc i ludzi z przeszłości, i ta perspektywa nostalgii, elegii, utraconego czasu tylko potęguje emocjonalny ładunek. Czytając „Brzęczenie pszczół”, czułam się tak, jakby ktoś opowiadał mi rodzinną legendę przy ciepłym ogniu. W tej opowieści są duchy, jest magia i są pszczoły - nie tylko jako symbol natury, lecz także jako metafora porządku, harmonii, wspólnoty. Simonopio i jego roje przypominają, że jesteśmy częścią czegoś większego.
Nie jest to książka dla każdego. Jeśli szukasz akcji, która pędzi z rozdziału na rozdział, możesz się rozczarować. Tu trzeba się zatrzymać. Zanurzyć. Dać się ponieść leniwemu nurtowi historii, który raz jest rzeką, raz sennym echem dawnego śpiewu. W tym wszystkim nie sposób nie docenić precyzji, z jaką autorka rysuje postaci - nikt nie jest papierowy. Nawet ci z dalszego planu mają swoje emocje, swoje światy, swoje dramaty.
To powieść, którą porównałabym do „Stu lat samotności” - nie tylko przez realizm magiczny, ale przez sposób budowania świata, gdzie wszystko ma znaczenie, a rzeczywistość miesza się z tym, co niewytłumaczalne. Gdyby pszczoły naprawdę miały pamięć, z pewnością przechowywałyby tę historię w swoich złotych plastrach.
„Brzęczenie pszczół” to hołd dla ziemi, dla miłości, dla intuicji. I dla wszystkich tych chwil, które pozornie nic nie znaczą, a jednak tworzą całe życie.
Ocena: 9/10 - ponieważ dla mnie to lektura o ogromnej wartości emocjonalnej i literackiej. Gdyby oceniać wyłącznie kunszt języka, głębię psychologiczną postaci i symbolikę, byłaby to bez wątpienia pełna dziesiątka. Jednak świadomie zostawiam ocenę 9/10, żeby podkreślić, że to książka nie dla każdego – ale jeśli już Cię poruszy, to zrobi to głęboko i na długo.
Współpraca reklamowa | Wydawnictwo Echa | Wydawnictwo Czarna Owca

Brak komentarzy: