Czy wierzycie, że książki potrafią mówić - nie słowami zadrukowanymi na papierze, ale emocjami tych, którzy trzymali je w dłoniach przed nami?


Zadaję to pytanie nie bez powodu, bo „Echo dawnych ksiąg” Barbary Davis to jedna z tych historii, które zaczynają się w ciszy - w dotyku papieru, w zapachu starego atramentu, w tajemnicy oprawionych tomów - a kończą w nas samych. I nie przesadzę, jeśli powiem, że ta książka została ze mną na długo po ostatniej stronie.


Poznajcie Ashlyn Greer - właścicielkę antykwariatu o pięknej nazwie „Nieprawdopodobna opowieść”. I choć samo to miejsce mogłoby być bohaterem osobnej historii, to Ashlyn skradła całe moje czytelnicze serce. Ma niezwykły dar: potrafi wyczuć emocje poprzednich właścicieli książek. Nie jest to czary rodem z fantasy, raczej wrażliwość, której nie da się nauczyć. Bo czy nie zdarzyło wam się kiedyś poczuć, że książka, którą trzymacie, wie więcej, niż pokazuje?


Punktem zwrotnym w historii Ashlyn staje się odkrycie dwóch tajemniczych tomów - pięknie oprawionych, niepublikowanych wcześniej książek, napisanych z dwóch perspektyw. Belle i Hemi opowiadają w nich o tej samej, dramatycznej miłości. Dwa głosy, dwa punkty widzenia, dwa serca rozdarte w czasie, którego nie da się cofnąć. A Ashlyn… Ashlyn nie może ich tak po prostu odłożyć na półkę. Rozpoczyna literackie śledztwo, wciągające ją głębiej i głębiej - aż do samego rdzenia historii, która nie tylko nie daje o sobie zapomnieć, ale też zaczyna przypominać jej o własnych, niezabliźnionych ranach.


Barbara Davis z niebywałą gracją buduje trzy przeplatające się narracje - teraźniejszość Ashlyn, przeszłość Belle i przeszłość Hemiego. Każda z nich prowadzi czytelnika przez inną warstwę emocji. Uwielbiam, jak autorka pozwala każdemu z bohaterów mówić własnym głosem, bez pośpiechu, z wyczuciem, dając czas na to, by każde słowo wybrzmiało tak, jak powinno. To nie jest książka, przez którą się przemyka - to opowieść, którą trzeba przeżyć.


Co mnie poruszyło najbardziej? Subtelność, z jaką Davis mówi o winie, o przebaczeniu i o prawdzie, którą każdy musi odkryć na własną rękę. Belle i Hemi nie są typowymi kochankami. To postaci z krwi i kości, z bagażem decyzji, których nie da się cofnąć, z uczuciami tak intensywnymi, że aż bolesnymi. Ich historia to nie bajka o miłości - to opowieść o miłości, która została wystawiona na próbę przez społeczne konwenanse, patriarchalne schematy i okrutne realia epoki.


Ale „Echo dawnych ksiąg” to nie tylko romans osadzony w dramatycznym tle. To hołd dla książek - tych starych, zapomnianych, które niosą w sobie coś więcej niż tylko treść. Davis oddaje im głos. I robi to z ogromnym szacunkiem. Czuć, że autorka kocha literaturę - czuć to w każdym zdaniu, w każdej metaforze, w każdym opisie zanurzonej w książkach Ashlyn.


Jeśli miałabym wskazać moment, który najbardziej mnie zatrzymał -  byłby to ten, w którym Ashlyn orientuje się, że historia Belle i Hemiego nie jest jej obca. Że słowa z tych książek odzywają się także w niej samej. Że czasem najtrudniejsze rozdziały w życiu to te, których nie chcemy napisać, ale które i tak trzeba dokończyć.


Davis nie boi się mówić o rzeczach trudnych -  o utracie, o bólu, o zdradzie. Ale nie zostawia nas w tych emocjach samych. Proponuje coś więcej - drogę do zrozumienia. Może nie zawsze łatwą, może bolesną, ale zawsze wartą przejścia.


„Echo dawnych ksiąg” to powieść o słowach - tych zapisanych i tych, które nigdy nie zostały wypowiedziane. O emocjach, które przetrwały dekady. O kobietach, które nie chciały już milczeć. I o miłości, która - choć ukryta między stronami - wciąż domaga się swojego miejsca w historii. Jeśli kochacie książki, które żyją własnym życiem - ta opowieść jest dla was.


Ocena 8/10


Współpraca reklamowa | Wydawnictwo Świat Książki





Brak komentarzy: