Przede wszystkim książka jest bardzo cienka i można ją przeczytać w maksymalnie 15 minut. Całość opiera się na krótkich hasłach umieszczonych pod ilustracjami, co samo w sobie nie byłoby złe, gdyby nie te niefortunne ilustracje. Są one pełne krwi, brutalności i do tego mało estetyczne (autorka sama zilustrowała książkę). To zdecydowanie nie jest książka, którą chciałabym pokazać 6-letniemu dziecku, aby nie nabawiło się traumy albo, co gorsza, nie wpadło na głupie pomysły. Czy widok topora i przepołowionej czaszki jest odpowiedni dla tak małego dziecka? Moim zdaniem zdecydowanie nie, i szczerze mówiąc, dziwię się, że wydawnictwo zdecydowało się opublikować taką pozycję. Do tej pory mogłam sięgać w ciemno po ich książki, a każda z nich była naprawdę świetna.
Co więcej, w książce brakuje pomysłów i sposobów na zatrzymanie przemocy. Niby pojawiają się tu kilka ilustracji ukazujących potrzebę rozmowy, ale to zdecydowanie za mało.
Gdyby to wszystko zostało przedstawione nieco inaczej, Mała książka o przemocy mogłaby być ciekawą pozycją ukazującą istotę przemocy i jej formy. Jednak jako rodzic, zdecydowanie mówię takiej książce NIE.
Ocena 2/10 (za dobre chęci)
Współpraca | Wydawnictwo ToTamto
Brak komentarzy: